To moje odkrycie z ostatniego czasu i pracy własnej z tematem stawiania granic, przekraczania granic, a najbardziej to ich odczuwania w jakikolwiek sposób.
Stawianie granic – superważny temat. Gdy umiem powiedzieć „NIE” to umiem postawić granicę, a jak mówię „TAK”, to czy nadal mam swoje granice, czy już nie? Bo w sumie tak można to interpretować. A przecież czasami zdarza się, że w jakieś roli np. w pracy potrafimy powiedzieć „nie”, a w życiu osobistym, z bliskimi osobami, już nam to nie wychodzi. Może też być odwrotnie. Kombinacje są różne i sprawa się trochę komplikuje.
No i skąd mam wiedzieć, gdzie są moje granice, jeśli ich nie czuję, nie rozumiem? Zastanawiałam się nad tym od jakiegoś czasu, bo miałam wielką wewnętrzną potrzebę ich dotknięcia, zbudowania w sobie jakiegoś ich wyobrażenia. Czy to mur, czy drewniany płot, czy fosa, a może coś przezroczystego, żelowego, świetlistego, aksamitne w dotyku. Kombinowałam jak żyrafa w tunelu.
Czemu one tak NAPRAWDĘ służą?
Wg systemu Bodynamic, który studiuję, nasza umiejętność wyznaczania granic przebiega na 4 poziomach, w różnych okresach naszego rozwoju jako dzieci, choć w praktyce tę umiejętność rozwijamy lub ją sobie przypominamy przez całe nasze życie. Są to:
- granice fizyczne
- granice przestrzeni osobistej (energetyczne)
- granice terytorialne
- granice społeczne
Granic fizycznych uczymy się poprzez wyczuwanie skóry; granice energetyczne to odczuwanie własnej przestrzeni osobistej oddzielonej od przestrzeni innych ludzi; granice terytorialne zaznaczamy najczęściej za pomocą własnych rzeczy, miejsc geograficznych, naszej własności. Granice przestrzeni społecznej są związane z przynależnością do grupy, a to jednocześnie łączy się z tworzeniem miejsca dla siebie będąc w grupie, wypełniania swojej przestrzeni – bycia widocznym. Niezajmowanie przestrzeni sprawia, że pozostajemy niewidzialni.
Wyznaczanie granic jest postrzegane jako umiejętność wyraźnego rozróżnienia tego, co jest mną, a co nie jest mną i jest wspierane przez odczucia płynące z ciała.
Granice chronią moje centrum, to, co nim jest, co jest dla mnie ważne. Jeśli nie mam centrum, bo nie wiem co jest dla mnie ważne, nie czuję siebie i nie mam połączenia ze sobą, to nie wiem, co potrzebuje ochrony i kiedy.
Wówczas albo nie mam granic – płynie do mnie i ode mnie wszystko, czy tego chcę czy nie chcę, albo stawiam granice na wyrost, zamykam się na wszystko, bo nie wiem, co mi służy a co nie, a to oznacza też zamknięcie na to co dobre – na przyjmowanie i na dawanie. Często potrzebujemy wykonać dużo własnej pracy, żeby siebie w tym aspekcie poznać.
To co jest złudne, to oczekiwanie, że ktoś inny zadba o moje granice i nie będzie ich przekraczał, a to przecież jest moje zadanie i moja odpowiedzialność, aby je znać i się o nie zatroszczyć. To działa też w drugą stronę. Moim zadaniem nie jest troszczenie się o granice drugiej osoby, bo skąd mogę wiedzieć, gdzie one są, mogę je sobie tylko wyobrażać, a to często jest mylące i prowadzi do konfliktów i nieporozumień.
Granice to nie coś co mnie odgradza, to coś, co wyznacza moją przestrzeń i służy do wymieniany między mną i otoczeniem na różnych poziomach. Jeśli mam świadomość mojego centrum, tego co jest dla mnie ważne i potrafię odczuć to w moim ciele, to wówczas granice powstają w sposób naturalny, one po prostu są. Nie potrzebuję już mieć żadnych wyobrażeń na ich temat, potrzebuję być w kontakcie ze sobą i swoim centrum. Wówczas mogę być w świadomym kontakcie i wymianie z drugą osobą na poziomie, który służy obu stronom.
A Ty jak odczuwasz swoje granice?
A jeśli chcesz przypomnieć sobie czym są Twoje granice dla Ciebie to zapraszam do wspólnej pracy.